Po raz pierwszy miałam okazję wypróbować jak działa służba zdrowia w święto. Od kilku dni Marianna nam pokasływała, standardowo, jak zawsze. Syrop na kaszel i witaminki powinny załatwić sprawę - ale nie załatwiły. A dziś rano - bardzo rano - 4:00 kaszel zupełnie już nie dał nam spać. A więc co? Na dyżur do szpitala? Nieee. Dość się nasłuchałam o godzinach spędzonych w poczekalni przez mojego tatę który (a był taki ciężki czas w ubiegłym roku)nie raz musiał z weekendowego dyżuru szpitalnego skorzystać. A więc inna droga. Mam to szczęście być współposiadaczką karty Medicover. Zadzwoniłam, ale cóż dziś centra medyczne ;-) nieczynne. Zostałam przełączona na hot line gdzie Pani wysłuchała co się dzieje i obiecała oddzwonić za kilka minut. Zadzwoniła, podała adres czynnej dziś placówki NFZ gdzie przyjmował wizyty lekarz pediatra. Lekarz był, osłuchał, zbadał, pożartował z Marianką i przepisał leki. Mamy nieżyt oskrzeli i tak naprawdę dopiero teraz sobie to uświadomiłam - pierwszy w życiu antybiotyk. Więcej czasu zajęło nam szukanie czynnej apteki nuż cała wizyta. Tak naprawdę to jestem w szoku. Oczywiście ja nieraz narzekałam na Medicover - a właściwie na lekarzy tam pracujących czy współpracujących, ale po dzisiejszym dniu cofam wszystko. Teraz nasza dziewczynka już śpi, kaszel męczy ją straszny, ale mam nadzieję, że za chwilę leki zaczną działać i mała spokojnie prześpi noc.
A ja w przerwach pomiędzy bieganiem do Marianny szyję. Co? Zobaczycie już ..... pojutrze.
To żeby nie było, że post bez zdjęć - dwie lale dla miłośniczek kotów ;-) pozdrawiam
Trzymam kciuki, będzie dobrze.Lalunie super
OdpowiedzUsuńDziękuję Elu bardzo za życzenia, kaszel męczy ale mamy nadzieję, że z dnia na dzień będzie lepiej, pozdrawiam serdecznie
Usuń