poniedziałek, 10 lutego 2014

Koniec świata.

Właściwie powinnam zacząć ten post od napisania kolejnych przeprosin za brak wpisów. Ale po co. Wszyscy to znają. Wieczny brak czasu. Żyjemy w ciągłym pośpiechu. Czasu brakuje nam na wszystko, bo też dążymy do tak wielu celów, że nie sposób tego ogarnąć. Wszystko musimy mieć na już i na teraz. I nagle przychodzi taki czas w życiu, że zatrzymuje się czas. Nic nie jest ważne i nic nie ma sensu. I tak się stało dnia 19.10.2013r.
Cały ten rok był trudny. Dziwny. Taki jakiś. Z jednej strony zabawki, nowe pomysły, wyjazdy i realizacja planów zawodowych. Z drugiej choroba Taty która porządnie mu w tym roku dała we znaki a nam wszystkim napędziła ogromnego strachu. Z jednej strony realizacje fajnych zamówień dla klientów mniejszych i większych. Z drugiej strony diagnoza naszej córci: autyzm dziecięcy, niepełnosprawność z którą będziemy się zmagać całe życie. Z jednej strony radość i oczekiwanie na długo wyczekanego dzidziusia mojego brata i bratowej. Z drugiej zaś zła diagnoza tej ciąży. I walka. I cichy podziw dla bratowej Joasi w którą wstąpiły siły ogromne aby pączusia-bączusia uratować. I ogromna radość gdy ta mała kruszynka się urodziła. I modlitwy, trzymanie kciuków aby było dobrze. Ale nie było. 54 dni. I świat się zatrzymał.
I nagle okazało się, że nic nie ma sensu. Bo jak pocieszyć mamę której z ramion zabrano dzieciątko. Już na zawsze. Nie wiem. Nie umiem. Staram się. Ale .....
 Stąd ta przerwa. Mówią, że czas goi rany. Nie prawda. Może te są za świeże. Mówią, że życie toczy się dalej. Pewnie Ci którzy nie przeżyli takiego doświadczenia.
Trudny to czas.
Pewnie, że szyjemy. Przygotowujemy się na wiosnę. Wymyślamy nowe wzory. Ale trudno jest. Dlaczego napisałam taki post? Bo chciałam w ten sposób złożyć hołd Joasi i Sławkowi, za ich siłę, miłość. Czekam teraz na cud..... Mam nadzieję, że będę mogła szybko Wam o nim napisać.
A dziś wklejam Wam zdjęcia naszych żyrafek (około 80cm +-5cm) i lalki miarki (około 96cm),















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz